Porzućmy jednak ciemne i miejscami mocno zatęchłe wnętrze pubu “Pod obwisłym napletkiem” i udajmy się razem z Nathim w kierunku kwater zajmowanych przez Hermesa i U_keja.
Wieczór był ciepły i pogodny. Nathi przemierzał pospiesznie obszerny plac przed głównym korpusem stajni, kierując się w stronę prawego skrzydła budowli. Nie zważał ani na świeżą, bujną wiosenną zieleń trawy, ani na właśnie rozkwitłe mlecze, wabiące swoją soczystą żółcią robotne, a spragnione nektaru pszczoły. Nie zważał też na żaby, które wypełzły z zimowych leży i nie do końca rozgrzane i obudzone, skakały niemrawo ku brzegom nieodległego stawu. Dlatego energiczny marsz Nathiego punktowany był co chwila mlaskliwym odgłosem rozgniatania tych biednych, a pożytecznych istot, po którym następował piruet towarzyszący wycieraniu czy to lewego, czy prawego buta o najbliższą bujną kępę mleczatrawy.
Francuskie okna większości apartamentów prawego skrzydła stajni były odsłonięte, a nawet otwarte. Nathi zwolnił i z uwagą lustrował wnętrza mijanych pokoi, rozglądając się za zieloną silikonową żabką Żappką, ulubioną maskotką Walpurga i za antycznym portretem praCzarogromskiego. Niestety wszędzie dominowały znajome a prozaiczne widoki. Rozłożony w plamie słońca na cienkiej macie do ćwiczeń Bolevich łapał bladym tyłkiem ostatnie promienie UVB, by się trochę przyrumienić przed rozpoczęciem naturystycznego sezonu. Rozczochrany i zarośnięty Żmij w rozchełstanej nocnej koszuli siedział nad rozłożoną na podłodze kolekcją markowej bielizny, ewidentnie nie potrafiąc się zdecydować, które z zielonych majtek ma dziś na siebie włożyć. Regał z kufrów i walizek zgrabnie ustawiony wzdłuż najdłuższej ściany u Jordiego sygnalizował nieodmiennie, że choć minęło już dziesięć lat od kataklizmu, który przeorał Bukę, gospodarz się nie zadomowił na zgliszczach i jest gotowy w każdej chwili do wyprowadzki. Cztery kolejne apartamenty zajmował Mike - trzy w celach magazynowych i czwarty jako sypialnię - tutaj nic nie dało się zobaczyć, bo każdy był zabezpieczony zamkniętą na kilka kłódek roletą antywłamaniową.
Zbliżając się do pokoju U_keja Nathi zwolnił i stanął zaskoczony widokiem, jaki napotkały jego szare oczęta. W całym pomieszczeniu panował nieopisany bałagan. Bielizna wyciągnięta z otwartych szuflad komody zaścielała podłogę wymieszana w jedną bezkształtną masę z porozrywanymi książkami strąconymi z półek zasobnej biblioteczki, a wszystko pokrywał grubą warstwą drobny szary pył. Skorupy kilku urn widoczne wśród zgliszcz sugerowały dość jednoznacznie, że to prochy ukochanych kotów U-keja rozsypane w pomieszczeniu przez jakiegoś zwyrodnialca. Nathi wzdrygnął się ze zgrozy i delikatnie a troskliwie zamknął okno, by wiatr nie wywiał kotów U-keja na dwór. Pamiętał, że to domowe koty, niewychodzące, przywykłe do życia w czterech ścianach mieszkania, więc takie spotkanie z otwartym światem byłoby dnia nich traumatycznym przeżyciem w życiu po życiu. W dalszych rozmyślaniach przeszkodził mu dźwięk trzaskającego lateksu, dochodzący z apartamentu obok.
Nahti skulił się, przywarł do ściany i cichutko, na paluszkach przemknął do okna pokoju zajmowanego przez Hermesa i zajrzał do środka. A tam akcja zniszczenia właśnie wchodziła w swój kulminacyjny punkt. Drobna, zamaskowana postać w stroju ninja, teraz z powodu kotów U_keja bardziej szarnym niż czarnym, na gruzowisku połamanych mebli i porwanych ubrań, cięła gumy i lateksy, dziurawiła maski gazowe, jednym słowem unicestwiała bogatą kolekcję zabawek erotycznych Hermesa.
“Już ja cię załatwię!” - pomyślał Nathi i rzucił się do pokoju niczym torpeda, pewien, że dzięki swojej doskonałej znajomości aikido i innych ju-jitsu, oraz sprężystym mięśniom trenowanym codziennie na siłowni, bez trudu obezwładni taki wątły w barach, niewiele wyższy od niego zamaskowany drobiazg. Niestety w swym zapale nie zauważył zrolowanego dywanu leżącego w progu i runął jak długi u stóp Drobnego Ninja. Pewnie mimo wszystko wygrana w tym tak niefortunnie rozpoczętym pojedynku Dobra ze Złem byłaby po stronie Dobra, gdyby nie drobny szczegół. Nathi nie zauważył też niestety, że w rogu pokoju, tuż przy oknie stał drugi ninja, barczysty jak szafa, z talią osy i jędrnym tyłkiem nad masywnymi udami i łydkami krągłymi, niczym balaski. Atletyczny Ninja oprócz doskonałej budowy ciała, podkreślonej obcisłym strojem, dysponował też błyskawicznym refleksem. Nim Nathi zdołał się otrząsnąć z zaskoczenia i podnieść z podłogi zarobił w głowę potężny cios pierwszą rzeczą, jaka Atletycznemu podeszła pod rękę - monstrualnych rozmiarów dildem, którego guma okazała się na tyle twarda, że od razu pozbawiła Nathiego przytomności.
- I co teraz? - pisnął ze strachem Drobny Ninja. - Spierdalamy?
- Spierdalamy! - potwierdził grubym basem Atletyczny. - Ale najpierw…
Tu przerwał i zarechotał złowieszczo, potrząsając monstrualnym dildem i patrząc na Nathiego, bezwładnie rozciągniętego na podłodze.
- No to najpierw… - zachichotał paskudnie Drobny, ciągnąc Nathiego w stronę łóżka.
CDN
(być może)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz