2024-04-28

(47) Niedokończone opowieści...

LXVII

Bladym świtem na zagasłym już, ale nadal rozgrzanym pogorzelisku, zjawił się Marcin z dwójką detektywistycznych pomagierów. Dach kuźni runął do środka, jednak solidne, ceglane mury stały pewnie, osmalona lecz niewzruszone tragedią, która rozegrała się dopiero co w ich wnętrzu. Mury stały, ogień wygasł, ale w środku coś się działo. Przybyli z lekkim zaskoczeniem odkryli, że nie są pierwszymi, których przyciągnął wygasły stos. W środku kuźni ktoś energicznie się krzątał, wyrzucając na zewnątrz rozbite dachówki i zwęglone krokwie. 

- Co jest.. - zaczął Marcin, ale nie dokończył zdania, gdyż właśnie w drzwiach kuźni pojawił się umorusany Hebius, który łypnął na świeżo przybyłych ponuro a nieprzyjaźnie, po czym charchnął i splunął obficie czarną plwociną pod stopy Marcina.

- Jeszcze chwila - burknął. - Już kończę. 
I sypnął z szufelki porcję popiołu do kamionkowego gara, stojącego u progu. Po czym wrócił do zamiatania kamiennej posadzki kuźni.

- Czy to przypadkiem nie garnek Gaynaua? - zapytał cicho Chafre.
- Tak. Zanim się nie przerzucił na kimchi, Gaynau kapustę w nim kisił  - potwierdził Nathi. - I pierwsze ogórki nastawiał na małosolne.
Pojemny gar był już prawie pełny drobnego popiołu i czegoś większego, białego, ani chybi . przepalonych kości. Od przodu, mniej więcej po środku ktoś - łatwo zgadnąć kto - wydrapał na nim czymś ostrym duży, koślawy napis LEO między czterema równie koślawymi równobocznymi krzyżami.

- Biedny Leo - mruknął Marcin. - Nawet po śmierci nie zazna odpocznienia.
- Biedny… biedny… - powtórzyli do wtóru równie cicho Nathi i Chafre.

Tymczasem Hebius najwyraźniej uporał się już ze swoją pracą. Sypnął jeszcze kilka szufelek popiołu, po czym przykrył gar drewnianym denkiem, obwiązał jakimiś nadpalonymi szmatami i wrzucił na taczkę.

- Już - warknął nieprzyjaźnie, łypiąc wrogo przekrwionym okiem na trójkę detektywów. - Zostawię go w kryptach burmistrzów Buki. Idziecie w kondukcie?

- Eee… - zmieszany Marcin nie wiedział, co odpowiedzieć. - To może później…
- To może później… To może później… - zaskrzeczał Hebius w nieudanej parodii, błyskając czarnymi pieńkami połamanych zębów. - To może do później.
Po czym ponownie charchnął, zaparł się, popchnął taczkę i pojechał w stronę cmentarza.

- Ufff! - Marcin odetchnął z ulgą. - Chodźmy sprawdzić kuźnię.

Wnętrze było dokładnie wypalone, a posadzka do czysta wymieciona, więc od razu dostrzegli odsuniętą płytę i ciemny otwór w prawym rogu pomieszczenia, tuż przy drzwiach.
- Kuźnia jest podpiwniczona? - zdziwił się Marcin.
- Najwyraźniej - przytaknął Chafre. - I nikt o tym nie wiedział.
- Nikt oprócz tych dwóch zamaskowanych zbirów - poprawił go Nathi. - Najwyraźniej.

Detektywi ostrożnie przekroczyli próg i podeszli do otworu, z którego wionęło spalenizną i wilgocią. Na stromych kamiennych schodach wiodących w dół leżała nadtopiona finezyjna złota rama - najwyraźniej przewrócona i zdeptana przez kogoś w panicznej ucieczce - ze zwęglonymi strzępami płótna.
- To chyba będzie portret praCzartogromskiego - mruknął Marcin.
- A raczej to, co z niego zostało - poprawił Chafre.
Nathi nic nie mówiąc odsunął nogą szacowne szczątki, by można było zejść niżej. 
Pod portretem zazieleniła się plama roztopionego silikonu, której kształt sugerował coś znajomo żabiego.
- A to pewnie żabka Walpurga - zauważył.
- A raczej to, co z niej zostało - poprawił go Chafre.
- Biedny Walpurg - mruknął Marcin.
- I Czartogromski biedny - dorzucił Nathi, jak zawsze uwrażliwiony na seniorów.

Piwnica, do której zeszli była niewielka i pusta, w północnej części zakończona żelaznymi, niedomkniętymi drzwiami, zasłaniającymi ciemny, niski tunel, w którym nawet Nathi musiałby się zgarbić.

- Tędy musieli uciec Atletyczny i Drobny - stwierdził Chafre.
- I to oni ukradli Żappkę i obraz praCzartogromskiego - dorzucił Nathi.
- I to raczej nikt z naszej listy podejrzanych - podsumował ponuro Marcin. - A może jednak?
- Nie, to na pewno nikt z naszej listy! - zaprzeczył zdecydowanie Nathi. - To na pewno nikt z starych Bukkakelendrów! Na pewno nikt kogo znam! Raczej na pewno! 
- I co teraz? - Marcin popatrzył na swoich pomocników. - I co teraz?

CDN

(być może)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz