2024-06-14

(15.06.2024) Parada Równości

 Trasa Parady Równości (opcja niemiecka):


Wielkimi krokami zbliżamy się do startu naszego marszu, dlatego musicie wiedzieć… którędy będziemy maszerować. ✨🌈

Będziemy nieść na ustach z dumą nasze hasło: Czas na równość jest TERAZ 🚶‍♀🚶‍♂🌈 przez całe centrum Warszawy!

Ruszymy o 14:00 z Miasteczka Równości przy PKiN i pójdziemy:
👬 alejami Jerozolimskimi 
🚶‍♀️ potem Marszałkowską 
🌳 bokiem Parku Saskiego
👑 ulicą Królewską
 🤸‍♀️ dojdziemy na Krakowskie Przedmieście  
🦄 Senatorską wrócimy na Plac Bankowy 
👭 potem Aleją Solidarności do Jana Pawła II 
🏛 i wracamy do Pałacu, by zakończyć Paradę przy Emilii Plater.
Pokażmy wszyscy, jak pięknie i kolorowo potrafimy się bawić! 💖

2024-06-13

Wywiad z ex Ojcem Dyrektorem

Replika #109 (05/06) 2024
str. 46-47

Ciągle w ruchu
Z Rafałem Nawrockim, który działa w polskim tęczowym biznesie od 26 lat, rozmawia Jakub Wojtaszczyk



Działasz w tęczowym biznesie od 1998 r. Wtedy prawie nikt chyba nie myślał o produktach skierowanych do LGBT-ów. Jak z perspektywy patrzysz na tamten czas?

Przez pryzmat 26 lat doświadczenia. Wraz z ekipą współpracowników zaczynaliśmy od Gejowo.pl, portalu z newsami i anonsami towarzyskimi. Nie nastawialiśmy się na zarobek, działaliśmy hobbystycznie, dla zabawy. To był początek Internetu w Polsce. Niewiadoma, ale też nieznane możliwości. Do pracy motywowały mnie chęć eksperymentowania i pomysły, a nie biznesplan. Na Gejowie mało kto czytał artykuły, za to anonse – o, tak. Co chwila pojawiały się nowe, ich liczba potrafi ła zawiesić nasz serwer.

W 2003 r. Gejowo.pl przeobraziło się w kultowe Fellow.pl?

To nie do końca tak. Fellow.pl było odpowiedzią na Naszą klasę, jej gejowską wersją. (śmiech) Wielu użytkowników miało dosyć anonimowych anonsów. Wychodzili z cienia i chcieli się pokazać. Stąd też obowiązkowe dodawanie zdjęć. Musisz jednak pamiętać, że nie istniały wtedy portale randkowe na polskim rynku. Za granicą GayRomeo ruszyło zaledwie rok wcześniej. Do Fellow podeszliśmy z czystą spontanicznością i ciekawością, czy portal wypali. Nie stawialiśmy na same jednorazowe spotkania, tylko na dłuższe relacje romantyczne. Pomysł się przyjął. Liczba użytkowników sukcesywnie rosła. W pewnym momencie mieliśmy ich ponad sto tysięcy Z czasem do portalu dodawaliśmy nowe usługi, m.in. aplikacje na telefonu z obowiązkową lokalizacją. Dziś, w dobie Grindra, może to wydawać się dziwne, ale kiedyś ustawiało się lokalizację ręcznie. Odpowiedzią na Grindra był mój projekt Play4Men. Niestety chyba miał za wiele funkcji dla użytkowników, którzy szukali szybkiej aplikacji na randki. Finalnie odpuściliśmy ten projekt, bo jako zespół nie mieliśmy czasu, by w pełni się mu poświęcić. Natomiast nie odpuszczamy Fellow! Dziś jest w fazie zmian. Nie mogę za wiele powiedzieć, ale zapewniam, że portal ani aplikacje nie umarły.

Jak dostosowujesz biznesy do zmieniającego się rynku?

To proste – zachęca mnie do tego konkurencja. Mam wrażenie, że rynek LGBTQ+, choć jest trudny, pozwala na znalezienie swojej niszy. Może być to produkt, usługa czy większa fi rma. Byleby użytkownicy „to coś” polubili. Za sympatią idą pieniądze, które można przeznaczyć na rozwój. W moim przypadku po Gejowie i Fellow przyszedł czas na sklep z poppersami, bielizną i artykułami erotycznymi. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z konkurencji w postaci Allegro czy AliExpress. Jednocześnie wierzę w lojalność klientów. Jeżeli osoba, która u mnie kupuje, będzie zadowolona, wiem, że wróci. Mamy w ofercie niszowe produkty, których nie znajdziesz w innych sklepach.

Całość wywiadu w papierowym wydaniu Repliki.

Drobna uwaga. Inspiracją dla powstania Fellow był bardziej urodzone w Niemczech GayRomeo niż Nasza klasa. Jak podaje Wikipedia:
Nasza klasa - nk.pl (do 2010 nasza-klasa.pl) – polski serwis społecznościowy działający od 11 listopada 2006 do 27 lipca 2021.
PlanetRomeo (wcześniej: GayRomeo) – ogólnoświatowy portal społecznościowy dla gejów. Pierwsza wersja GayRomeo powstała w październiku 2002 roku.
Na Forum Gejowa lista słów podlegających automatycznej cenzurze była zawsze dość krótka, ale GayRomeo było na niej chyba do samego końca forum. 

2024-06-10

św. Sebastian

Joachim Anthonisz Wtewael, Męczeństwo świętego Sebastiana (The Martyrdom of Saint Sebastian,  1600). Obraz w zbiorach The Nelson-Atkins Museum of Art (Kansas City). 

Detale:




2024-06-09

(08.06.2024) Parada Równości

 Jak podają organizatorzy (Praga Równość):
Podczas Parady policja ledwo powstrzymała Babcię Kasię przed absolutnym zdemolowaniem homofobusa Fundacji Pro


Fajny ten młody.
Zdjęcia z FB. Foto. Valodzin Aliaksandr

2024-06-08

(08.06.2024) Parada Równości

Mamy już oficjalną wypowiedź organizatorów (kolektyw Praga Równości) na facebooku:
Raz jeszcze dziękujemy każdej osobie uczestniczącej 💖 Dumnie i pierwszy raz całkowicie po prawej stronie Wisły w ok. 300 osób głośno wykrzyczeliśmy nasze żądania! 🩵🩷🤍🤎🖤❤️🧡💛💚💙💜

I fotorelację na stronie Warszawa Nasze miasto:

Ze znanych rozpoznałem jedynie babcie Kasię

Nie jestem fanem twinków, ale jeśli chodzi o ładne nogi mogę się śmiało wypowiedzieć. Dzieciak od baneru ma zdecydowanie lepsze niż te, którymi się zachwycił Dorian

A tutaj... no powiedzmy ładny widok na całą Paradę :D 

fot. Krzysztof Jedynak

2024-06-05

Tęczowy czerwiec

 


01.06 - Opole, Lublin, Piaseczno, Olsztyn
08.06 - Wrocław, Warszawa
15.06 - Zielona Góra, Warszawa, Słupsk
22.06 - Bielsko-Biała, Warszawa, Kołobrzeg
29.06 - Poznań, Stargard, 

2024-06-01

Henry Scott Tuke, The Green Waterways

 


This is a reproduction of “The Green Waterways” of 1926 by Henry Scott Tuke. Tuke's abiding love was the sea. He was sixty-eight years old when he created this masterpiece. He was a member of the Royal Academy having been born in 1858 York from whence he moved when he was sixteen and entered the Slade School of Art. He traveled to Italy six years later and between 1881 and 1883 he lived in Paris where he studied under Jean-Paul Laurens and met John Singer Sargent. During this time he met Oscar Wilde and John Addington Symonds. He began his painting in Cornwall in 1883 and his fame gradually grew. In 1914 he was elected to the Royal Academy of Arts having established himself as an independent artist who could afford to work in France, Italy and the West Indies. Tuke died in Falmouth, Cornwall at the age of seventy. This painting is an oil on canvas and measures 122 by 112 centimeters. It is in the Grundy Art Gallery in Blackpool, England.

https://troy-caperton.pixels.com/featured/the-green-waterways-henry-scott-tuke.html

 

2024-05-23

(48) Niedokończone opowieści...

 W POPRZEDNICH ODCINKACH:
Dawno temu apokaliptyczny kataklizm unicestwił sławny Bukkakeland. Jedynie w ruinach prowincjonalnej Buki tlił się nadal mizerny płomyk życia, podtrzymywany przez ostatnich Bukkakelendrów, których spokojne dogorywanie na starych śmieciach zostało zakłócone przez niezwyczajny wypadek: ktoś ukradł z pubu “Pod obwisłym napletkiem” zieloną silikonową żabkę (Żappkę), ukochaną maskotkę Walpurga i starożytny portret praCzartogromskiego. Trójka dzielnych detektywów, Marcin, Chafre i Nathi, zabrała się z zapałem do śledztwa, które rychło zaczęło przynosić pierwsze rezultaty. Niestety brutalny, a nieoczekiwany atak dwóch zamaskowanych osobników, Atletycznego i Drobnego, doprowadził do zgonu dzielnego Leo i unicestwienia skradzionych artefaktów.

LXVIII

Czas płynie szybko i leczy rany. Pierwsza miesięcznica tragicznego zejścia Leo minęła zupełnie niezauważona. Daremno Hebius czekał przez pół nocy w kryptach burmistrzów Buki - żaden z licznych, wydawałoby się, przyjaciół tragicznie zgasłego nie przyszedł oddać mu czci i złożyć tradycyjnej ofiary z nasienia bogom zaświatów za pomyślność jego duszy.
Chafre, zaabsorbowany świeżą rolą ojca i młodym, nienasyconym kochankiem, wyłączył się całkiem ze społecznego życia Buki. Walpurg unikał pubu “Pod obwisłym napletkiem”, bo puste miejsce na kontuarze przypominał mu nieustannie o bolesnej stracie. Czartogromski zaszył się w suchych, a przytulnych lochach zamku i pogrążył w depresji, przeglądając stosy sepiowych fotografii. Wspomnienia zawładnęły nim całkowicie, a przypominanie sobie do kogo i w jakich okolicznościach się przytulał sprawiło, że wszystko wokół przestało się liczyć. Jeden Marcin z Nathim spotykali się codziennie przy śniadaniu w pubie i zastanawiali nad tożsamością Atletycznego i Drobnego oraz celach, jakie przyświecały zbrodniczej działalności tych odrażających osobników.

- Ale że komuś się w ogóle chciało wywijać podobne numery? - Marcin nie mógł wyjść z zadziwienia. - Przecież w Buce zostały głównie dziadki, metrykowo lub mentalnie, którym już nie staje nawet po Viagrze, więc nic nie mogą. Albo się już nic im nie chce. Albo nie czują już sensu tego, czego by mogli chcieć, albo nic nie mogą, bo są przytłoczeni pracą w weekendy. Albo są już po prostu zmęczeni życiem. Nie mówię tego złośliwie, ale po prostu taka jest prawda.

- Dlatego powtarzam - powtarzał Nathi - to jakieś obce przybłędy były!

- Ale kto z nowych by wiedział o piwnicy pod kuźnią i tajnym tunelu prowadzącym do lasu? - oponował Marcin. - Kiedyś w Buce było trochę społecznych aktywistów, albo nawet aspirujących do polityki, którzy obecnie albo zniknęli na dobre, albo pojawiają się w mieście raz na pół roku. Aktywne typy, co potrafiły nakręcić nie tylko pozytywny vibe wokół różnych spraw, ale i niezłą aferę wykręcić. Może to ktoś z takich starych?

- Niemożliwe! - Nathi oponował nieustępliwie. - To jakieś parszywe obce chujki!

Dyskusja w podobnym tonie toczyła się już od miesiąca i nie posuwała sprawy nawet o krok. Tożsamość Atletycznego i Drobnego nadal była zakryta. Ich cele - niewątpliwie złowieszcze i szkodliwe, ciągle całkowicie niejasne.

Dorian, który uratowawszy Nathiego od losu gorszego od śmierci, czuł się odpowiedzialny za bezpieczeństwo anusa młodego Bukkakelendra i nie odstępował go na krok (Nathiego, nie anusa), przysłuchiwał się w milczeniu tym rozmowom, snując niewinne marzenia o wspólnych kąpielach, pucowaniu pod prysznicem czy w wannie. Teraz też tak głęboko pogrążył się w wyobrażaniu sobie zabaw z Nathim i gumowym jednorożcem, że nawet nie zauważył, gdy przysiadł się do niego młody - jak na miejscowe standardy - i roześmiany Korek, który po kilku latach nieobecności powrócił na łono Buki, by nabrać sił przed dalszym podbojem świata i dorabiał, zasadniczo jako kelner, w pubie “Pod obwisłym napletkiem”.

- Puk! Puk! Tu Korek! - zagaił, stukając w blat stolika. - Zatkasz mi otworek?
- Że co? - Dorian popatrzył na Korka niezbyt przytomnym wzrokiem.
- Chciałbyś uprawiać seks z partnerem w ciele byłego, czy z byłym w ciele partnera?
- Że co? - Dorian, teraz już całkiem skołowany, nie wiedział zupełnie, co odpowiedzieć.

Na szczęście straszliwy rumor blaszanej lawiny i trzaskającej porcelany, który rozległ się właśnie na kuchennym zapleczu, wybawił go z niezręcznej sytuacji. Zgromadzeni w pubie zamarli w bezruchu. W zapadłej ciszy dał się słyszeć dobiegający zza drzwi wyraźny dźwięk samotnej butelki, roztrzaskujące się z wilgotnym mlaskiem o kuchenną posadzkę, a później przeciągły jęk zgrozy, czy niewyobrażalnego cierpienia.

- O mój Nergalu! - wyszeptał przestraszony Nathi.

CDN
(być może)

2024-05-07

Parada Równości 2024

 Do Parady coraz bliżej a sytuacja bez zmian, nadal średnio ciekawa:





Teksty z początku kwietnia, ale dopiero dziś trafiłem na nie przypadkiem:

Bart Staszewski nie jest może do końca obiektywny, bo jawnie opowiedział się po stronie Maciochy. Z drugiej strony jako człowiek zaprawiony w sądowych bojach, z których za każdym razem wychodził obronną ręką, wydaje się autorem całkiem wiarygodnym. Jeśli coś pisze, to zapewne dowody którymi popiera swoje stwierdzenia są na tyle pewne że i przed sądem się obronią. A cały tekst stawia w dość niekorzystnym świetle biskupa Szymona Niemca. 
Czyżby wszyscy biskupi byli do siebie podobni, niezależnie od wyznania, w którym posługują? 

2024-05-03

Notatki do kalendarium

Kwiecień 2024


Po dramatycznej eutanazji robiącego za admina od spraw technicznych marega (aka Leo) dostaliśmy w prezencie tydzień na uspokojenie i wyciszenie emocji.

19-25 Fatal error i brak dostępu do forum.

Jordi od razu skorzystał z okazji i założył przytułek dla spragnionych forumowania na Discordzie. Frekwencja i poziom dyskusji jasno pokazały, że brak już w nas żywotności, zapału, sił witalnych. Forum wykorzystało swoje trzy razy i czwarty raz raczej już się z popiołów nie odrodzi.

Urobek trzydziestu dni to jakieś dwa tysiące czterysta postów. 

• • • • • • • • •

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Dyskusyjne nowości miesiąca:

• • • • • • • • •

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Sekcja personalna:

W kwietniu zarejestrowano na forum jedenaście nowych kont.

•  Hej - Krzysiek_wro

Fatal error zwabi na moment dawno nie widzianego mpp, ale deklaracji “będę Wam tu teraz spamować” raczej nie należy brać na poważnie.


2024-04-28

(47) Niedokończone opowieści...

LXVII

Bladym świtem na zagasłym już, ale nadal rozgrzanym pogorzelisku, zjawił się Marcin z dwójką detektywistycznych pomagierów. Dach kuźni runął do środka, jednak solidne, ceglane mury stały pewnie, osmalona lecz niewzruszone tragedią, która rozegrała się dopiero co w ich wnętrzu. Mury stały, ogień wygasł, ale w środku coś się działo. Przybyli z lekkim zaskoczeniem odkryli, że nie są pierwszymi, których przyciągnął wygasły stos. W środku kuźni ktoś energicznie się krzątał, wyrzucając na zewnątrz rozbite dachówki i zwęglone krokwie. 

- Co jest.. - zaczął Marcin, ale nie dokończył zdania, gdyż właśnie w drzwiach kuźni pojawił się umorusany Hebius, który łypnął na świeżo przybyłych ponuro a nieprzyjaźnie, po czym charchnął i splunął obficie czarną plwociną pod stopy Marcina.

- Jeszcze chwila - burknął. - Już kończę. 
I sypnął z szufelki porcję popiołu do kamionkowego gara, stojącego u progu. Po czym wrócił do zamiatania kamiennej posadzki kuźni.

- Czy to przypadkiem nie garnek Gaynaua? - zapytał cicho Chafre.
- Tak. Zanim się nie przerzucił na kimchi, Gaynau kapustę w nim kisił  - potwierdził Nathi. - I pierwsze ogórki nastawiał na małosolne.
Pojemny gar był już prawie pełny drobnego popiołu i czegoś większego, białego, ani chybi . przepalonych kości. Od przodu, mniej więcej po środku ktoś - łatwo zgadnąć kto - wydrapał na nim czymś ostrym duży, koślawy napis LEO między czterema równie koślawymi równobocznymi krzyżami.

- Biedny Leo - mruknął Marcin. - Nawet po śmierci nie zazna odpocznienia.
- Biedny… biedny… - powtórzyli do wtóru równie cicho Nathi i Chafre.

Tymczasem Hebius najwyraźniej uporał się już ze swoją pracą. Sypnął jeszcze kilka szufelek popiołu, po czym przykrył gar drewnianym denkiem, obwiązał jakimiś nadpalonymi szmatami i wrzucił na taczkę.

- Już - warknął nieprzyjaźnie, łypiąc wrogo przekrwionym okiem na trójkę detektywów. - Zostawię go w kryptach burmistrzów Buki. Idziecie w kondukcie?

- Eee… - zmieszany Marcin nie wiedział, co odpowiedzieć. - To może później…
- To może później… To może później… - zaskrzeczał Hebius w nieudanej parodii, błyskając czarnymi pieńkami połamanych zębów. - To może do później.
Po czym ponownie charchnął, zaparł się, popchnął taczkę i pojechał w stronę cmentarza.

- Ufff! - Marcin odetchnął z ulgą. - Chodźmy sprawdzić kuźnię.

Wnętrze było dokładnie wypalone, a posadzka do czysta wymieciona, więc od razu dostrzegli odsuniętą płytę i ciemny otwór w prawym rogu pomieszczenia, tuż przy drzwiach.
- Kuźnia jest podpiwniczona? - zdziwił się Marcin.
- Najwyraźniej - przytaknął Chafre. - I nikt o tym nie wiedział.
- Nikt oprócz tych dwóch zamaskowanych zbirów - poprawił go Nathi. - Najwyraźniej.

Detektywi ostrożnie przekroczyli próg i podeszli do otworu, z którego wionęło spalenizną i wilgocią. Na stromych kamiennych schodach wiodących w dół leżała nadtopiona finezyjna złota rama - najwyraźniej przewrócona i zdeptana przez kogoś w panicznej ucieczce - ze zwęglonymi strzępami płótna.
- To chyba będzie portret praCzartogromskiego - mruknął Marcin.
- A raczej to, co z niego zostało - poprawił Chafre.
Nathi nic nie mówiąc odsunął nogą szacowne szczątki, by można było zejść niżej. 
Pod portretem zazieleniła się plama roztopionego silikonu, której kształt sugerował coś znajomo żabiego.
- A to pewnie żabka Walpurga - zauważył.
- A raczej to, co z niej zostało - poprawił go Chafre.
- Biedny Walpurg - mruknął Marcin.
- I Czartogromski biedny - dorzucił Nathi, jak zawsze uwrażliwiony na seniorów.

Piwnica, do której zeszli była niewielka i pusta, w północnej części zakończona żelaznymi, niedomkniętymi drzwiami, zasłaniającymi ciemny, niski tunel, w którym nawet Nathi musiałby się zgarbić.

- Tędy musieli uciec Atletyczny i Drobny - stwierdził Chafre.
- I to oni ukradli Żappkę i obraz praCzartogromskiego - dorzucił Nathi.
- I to raczej nikt z naszej listy podejrzanych - podsumował ponuro Marcin. - A może jednak?
- Nie, to na pewno nikt z naszej listy! - zaprzeczył zdecydowanie Nathi. - To na pewno nikt z starych Bukkakelendrów! Na pewno nikt kogo znam! Raczej na pewno! 
- I co teraz? - Marcin popatrzył na swoich pomocników. - I co teraz?

CDN

(być może)


2024-04-25

I po awarii

Po południu Forum wróciło do życia. Może jeszcze nie u wszystkich strona działa (jak sugeruje Jordi "informacja o zmianie hostingu chyba nie rozpropagowała się jeszcze w pełni po serwerach DNS"), ale u większości już tak.

Fatal error - dzień siódmy

IV Tydzień Wielkanocny. Święto św. Marka, ewangelisty.
Fatal error trwa w najlepsze. Ale już za momencik, może nawet dziś wieczorem Forum wróci do życia.

Zdjęcie z facebooka ze strony MY Photo Collection from the Web.

2024-04-22

(46) Niedokończone opowieści...

 

LXVI

Leo przez wrodzoną delikatność, nie chcąc przeszkadzać Chafre’emu w jego chwalebnych poczynaniach, odwrócił się dupą do wnętrza kuchni i stanął przy oknie, wyglądając na zewnątrz i podziwiając soczystą zieleń budzącej się do życia przyrody. Przed oczyma miał brukowaną drogę, biegnącą szczytem grobli. I budynek kuźni poniżej, solidny neogotyk na masywnych fundamentach z polnego kamienia. Okoliczne wierzby pokryły się już świeżym listowiem. Czeremchy w pobliskim lesie, sięgającym wąską odnogą prawie samej kuźni, zaczynały już nieśmiało kwitnąć i czarować swoim zapachem. 

“Piękna jest wiosna tego roku” - myślał Leo i próbował  nie zważać na odgłosy dobiegające od sterty blaszanych misek, na których leżał Gaynau, a świadczące o tym, że Chafre znalazł już ostry nóż, ale miał jakieś problemy ze zwleczeniem z nieprzytomnego Gaynaua spodni. Wtem ujrzał dwóch zamaskowanych ninja wybiegających od strony dziedzińca przed stajniami i kierujących się w panicznej ucieczce w kierunku kuźni. 

Leo umysł miał rzutki, a wyczulony na wszelkie spiski i podstępy, więc błyskawicznie ocenił sytuację. “Skoro uciekają - trzeba gonić” - zdecydował i rzucił się od razu w pogoń, nie zawracając sobie nawet głowy takim drobiazgiem, jak otwieranie okna. Towarzystwo w kuchni zbaraniało, a po chwili rzuciło się w ślad za Leo, z tym że już nie oknem, a drzwiami. W izbie został tylko nadal ubrany a nieprzytomny Gaynau. Nawet poparzony OpusDei pokuśtykał w pościgu, dotrzymując dzielnie kroku Czartogromskiemu, który w każdej sytuacji zachowywał godność i stateczność, więc się nie bardzo spieszył. 

Gdy Dorian_Gray na czele swojej grupy wyłonił się zza węgła, po Atletycznym i Drobnym nie było już śladu. Widząc Leo i innych wybiegłych przez kuchenne drzwi pubu, odgadł jednak, że czujni, acz wiekowi Bukkakelendrzy nie stracili nic ze swojej czujności.

- Dwa bydlaki chciały skrzywdzić Nathiego - krzyknął w kierunku Walpurga.
- Zwierzęta! - odkrzyknął oburzony Walpurg. - Bestie! Są w kuźni.

A Leo nie tracił czasu, nie krzyczał, tylko biegł mocno wysforowany do przodu. Pierwszy dobiegł kuźni. Szarpnął za klamkę, otworzył drzwi… i stanął w żywym ogniu, który buchnął gęstym strumieniem ze środka. 

Wszyscy zamarli przerażeni. Leo też stanął, jeszcze uniósł prawą rękę do góry, jakoby w geście pożegnania, z wyprostowanym środkowym palcem… a później runął do przodu, do rozpalonego niczym hutniczy piec wnętrza budynku.

Nikt nawet nie próbował gasić kuźni, wypełnionej struganymi deskami ze skandynawskiego świerku i kanadyjskiego cedru, najlepszymi na budowę sauny, a stanowiącymi teraz pożywkę stosu pogrzebowego, w jaki zmienił się budynek. Wstrząśnięci Bukkakelendrzy zgromadzili się wokół kuźni i stali w ponurym milczeniu do późnej nocy, aż się wypaliło całe drewno i ogień zaczął zamierać.

Noc pełna grozy opadła na Bukę. Zginął obrońca, zginął bohater… 

CDN
(być może)

Fatal error - dzień czwarty


Fatal error, dzień czwarty. Czekamy cierpliwie, albo mniej. Ale czekamy.

Zdjęcie ze strony na Facebooku (MY Photo Collection from the Web)

2024-04-21

Fatal error - dzień trzeci

Czwarta Niedziela Wielkanocna, wspomnienie świętego Anzelm z Canterbury, który przekonywał niedowiarków. Fatal error trwa w najlepsze, ale jest nadzieja, że już w przyszłym tygodniu wrócimy. Administracja robi wszystko co może, by tak się stało.


2024-04-19

Awaria

Problemy zauważone w czwartek (18.04) wieczorem przy korzystaniu z wewnętrznej wyszukiwarki.
I widok, jaki się pojawił w piątek przy próbie korzystania z samego forum.

Forum Homogenizowane przechodzi pierwszą poważną awarię.

(45) Niedokończone opowieści...


W POPRZEDNICH ODCINKACH:

Dawno temu apokaliptyczny kataklizm unicestwił sławny Bukkakeland. Jedynie w ruinach prowincjonalnej Buki tlił się nadal mizerny płomyk życia, podsycany przez ostatnich Bukkakelendrów, którzy pragnęli już tylko w ciszy i spokoju doczekać na starych śmieciach ostatnich dni żywota. Aliści pubem "Pod obwisłym napletkiem”, głównym miejscem zgromadzeń tubylców, wstrząsnął właśnie niezwyczajny wypadek: ktoś ukradł zieloną silikonową żabkę, ukochaną maskotkę Walpurga, zwaną przezeń pieszczotliwie Żappką. Dzielny Marcin, urodzony Hercules Poirot, nie mógł pozostać obojętny wobec takiej zbrodni i sporządziwszy listę podejrzanych, w towarzystwie dwóch równie urodziwych, jak obrotnych pomocników, Chafrego i Natiego, zabrał się niespiesznie, acz z zapałem do śledztwa, które rychło zaczęło przynosić pierwsze rezultaty. Z listy trzynastu nazwisk wyeliminowano jednego podejrzanego, a Nathi był na dobrej drodze do eliminacji kolejnych. Niestety. 
Chafre, rozdarty między obowiązkami detektywa, a odpowiedzialnego dilfa, uległ świeżemu ojcostwo i aktualnie na zapleczu kuchni planował drastyczne, acz niebywale skuteczne rozwiązywać problem nie panującego nad popędami zboczeńca. A wyprawa Nathiego skończyła się dość niefortunnie. Obezwładniony i ogłuszony czekał właśnie rozciągnięty na tapczanie na ostateczne pohańbienie, a może i coś gorszego, gdy nagle...

LXV

- A cóż to? - rozległ się od okna wesoły głos Doriana_Graya. - Bawicie się beze mnie? Dajcie chociaż popatrzeć seniorowi, który w młodości też miał nieźle wyposażoną piwniczkę i z niejednym twinkiem spędził w niej miłe długie godziny.

Zamaskowani napastnicy zamarli w bezruchu, nie zdążywszy nawet ściągnąć Nathiemu do końca spodni, a później odwrócili się powoli i runęli do błyskawicznej ucieczki, zostawiając Doriana w całkowitym osłupieniu. W osłupieniu powoli przechodzącym w zrozumienie, gdy zaczął dostrzegać szczegóły zniszczeń w apartamencie Hermesa. I że Nathi oddycha wprawdzie miarowo, ale jest ewidentnie nieprzytomny.

- Bydlęta! - ryknął rozjuszony Dorian i ruszył w pogoń za osobnikami, którzy jak teraz dobrze poznawał, na pewno nie są Hermesem i U_kejem. - Zwyrodnialcy! Bestie! Degeneraci!

Niestety Atletyczny i Drobny mieli nad Dorianem sporą przewagę, pokonali już prawie całą długość placu (bardziej łąki niż trawnika) przed głównym korpusem stajni i za chwile mogli zniknąć za lewym skrzydłem budowli, a później w lesie, który wąską odnogą dochodził pod sam budynek opuszczonej kuźni, w której Shane aktualnie urządzał saunę.

- Szumowiny! Wykolejeńcy! Szubrawcy! - krzyczał przeraźliwie Dorian, a widząc już, że nie ma szans na samodzielne dogonienie zamaskowanych zbirów uciekł się do najskuteczniejszego w takich wypadkach wezwania.

- Pożar! - zaczął krzyczeć jeszcze donośniej, choć dostawał już zadyszki i ciężko mu było złapać oddech. - Ludzie! Pali się! Pożar! Pożar!

To od razu wzbudziło pożądaną reakcję i czujni Bukkakelendrzy, którzy byli akurat obecni w swych apartamentach, pojawili się we francuskich oknach: Bolevich, osłaniający nagość cienką matą, Żmij w neonowo zielonych slipach, przerażony Mike z pękiem kluczy, Czarek z otwartą książką, Radek z różową butelką rozpylacza perfum w dłoni…

- Gońcie zbrodniarzy! - zakasłał zdyszany Dorian. - Bydlaki chciały skrzywdzić Nathiego!

Tłum zaniepokojonych obywateli w lot pojął przekaz i przyłączył się do pogoni. Niestety napastnicy właśnie zniknęli za rogiem pubu "Pod obwisłym napletkiem”, który, że przypomnę, zajmował dawny budynek maneżowni w lewym skrzydle stajennego kompleksu.

- Przepadło! - jęknął zgnębiony Dorian. - Uszły bydlaki! Już ich nie dopadniemy.

Ale nie przerwał pościgu, albowiem contra spem spero, jak pisała Poetka, którą wielbił:
Przeciw nadziei, co stoi na chmurze
Łez, prędkim wichrom rzuciwszy kotwicę,
I obrócony wzrok trzyma na burze
I nawałnice...
W niezgasłe gwiazdy ufam wśród zawiei
Przeciw nadziei.

CDN
(być może)

2024-04-17

(44) Niedokończone opowieści...

LXIV

Porzućmy jednak ciemne i miejscami mocno zatęchłe wnętrze pubu “Pod obwisłym napletkiem” i udajmy się razem z Nathim w kierunku kwater zajmowanych przez Hermesa i U_keja.


Wieczór był ciepły i pogodny. Nathi przemierzał pospiesznie obszerny plac przed głównym korpusem stajni, kierując się w stronę prawego skrzydła budowli. Nie zważał ani na świeżą, bujną wiosenną zieleń trawy, ani na właśnie rozkwitłe mlecze, wabiące swoją soczystą żółcią robotne, a spragnione nektaru pszczoły. Nie zważał też na żaby, które wypełzły z zimowych leży i nie do końca rozgrzane i obudzone, skakały niemrawo ku brzegom nieodległego stawu. Dlatego energiczny marsz Nathiego punktowany był co chwila mlaskliwym odgłosem rozgniatania tych biednych, a pożytecznych istot, po którym następował piruet towarzyszący wycieraniu czy to lewego, czy prawego buta o najbliższą bujną kępę mleczatrawy.


Francuskie okna większości apartamentów prawego skrzydła stajni były odsłonięte, a nawet otwarte. Nathi zwolnił i z uwagą lustrował wnętrza mijanych pokoi, rozglądając się za zieloną silikonową żabką Żappką, ulubioną maskotką Walpurga i za antycznym portretem praCzarogromskiego. Niestety wszędzie dominowały znajome a prozaiczne widoki. Rozłożony w plamie słońca na cienkiej macie do ćwiczeń Bolevich łapał bladym tyłkiem ostatnie promienie UVB, by się trochę przyrumienić przed rozpoczęciem naturystycznego sezonu. Rozczochrany i zarośnięty Żmij w rozchełstanej nocnej koszuli siedział nad rozłożoną na podłodze kolekcją markowej bielizny, ewidentnie nie potrafiąc się zdecydować, które z zielonych majtek ma dziś na siebie włożyć. Regał z kufrów i walizek zgrabnie ustawiony wzdłuż najdłuższej ściany u Jordiego sygnalizował nieodmiennie, że choć minęło już dziesięć lat od kataklizmu, który przeorał Bukę, gospodarz się nie zadomowił na zgliszczach i jest gotowy w każdej chwili do wyprowadzki. Cztery kolejne apartamenty zajmował Mike - trzy w celach magazynowych i czwarty jako sypialnię - tutaj nic nie dało się zobaczyć, bo każdy był zabezpieczony zamkniętą na kilka kłódek roletą antywłamaniową. 


Zbliżając się do pokoju U_keja Nathi zwolnił i stanął zaskoczony widokiem, jaki napotkały jego szare oczęta. W całym pomieszczeniu panował nieopisany bałagan. Bielizna wyciągnięta z otwartych szuflad komody zaścielała podłogę wymieszana w jedną bezkształtną masę z porozrywanymi książkami strąconymi z półek zasobnej biblioteczki, a wszystko pokrywał grubą warstwą drobny szary pył. Skorupy kilku urn widoczne wśród zgliszcz sugerowały dość jednoznacznie, że to prochy ukochanych kotów U-keja rozsypane w pomieszczeniu przez jakiegoś zwyrodnialca. Nathi wzdrygnął się ze zgrozy i delikatnie a troskliwie zamknął okno, by wiatr nie wywiał kotów U-keja na dwór. Pamiętał, że to domowe koty, niewychodzące, przywykłe do życia w czterech ścianach mieszkania, więc takie spotkanie z otwartym światem byłoby dnia nich traumatycznym przeżyciem w życiu po życiu. W dalszych rozmyślaniach przeszkodził mu dźwięk trzaskającego lateksu, dochodzący z apartamentu obok.


Nahti skulił się, przywarł do ściany i cichutko, na paluszkach przemknął do okna pokoju zajmowanego przez Hermesa i zajrzał do środka. A tam akcja zniszczenia właśnie wchodziła w swój kulminacyjny punkt. Drobna, zamaskowana postać w stroju ninja, teraz z powodu kotów U_keja bardziej szarnym niż czarnym, na gruzowisku połamanych mebli i porwanych ubrań, cięła gumy i lateksy, dziurawiła maski gazowe, jednym słowem unicestwiała bogatą kolekcję zabawek erotycznych Hermesa.


“Już ja cię załatwię!” - pomyślał Nathi i rzucił się do pokoju niczym torpeda, pewien, że dzięki swojej doskonałej znajomości aikido i innych ju-jitsu, oraz sprężystym mięśniom trenowanym codziennie na siłowni, bez trudu obezwładni taki wątły w barach, niewiele wyższy od niego zamaskowany drobiazg. Niestety w swym zapale nie zauważył zrolowanego dywanu leżącego w progu i runął jak długi u stóp Drobnego Ninja. Pewnie mimo wszystko wygrana w tym tak niefortunnie rozpoczętym pojedynku Dobra ze Złem byłaby po stronie Dobra, gdyby nie drobny szczegół. Nathi nie zauważył też niestety, że w rogu pokoju, tuż przy oknie stał drugi ninja, barczysty jak szafa, z talią osy i jędrnym tyłkiem nad masywnymi udami i łydkami krągłymi, niczym balaski. Atletyczny Ninja oprócz doskonałej budowy ciała, podkreślonej obcisłym strojem, dysponował też błyskawicznym refleksem. Nim Nathi zdołał się otrząsnąć z zaskoczenia i podnieść z podłogi zarobił w głowę potężny cios pierwszą rzeczą, jaka Atletycznemu podeszła pod rękę - monstrualnych rozmiarów dildem, którego guma okazała się na tyle twarda, że od razu pozbawiła Nathiego przytomności.

- I co teraz? - pisnął ze strachem Drobny Ninja. - Spierdalamy?

- Spierdalamy! - potwierdził grubym basem Atletyczny. - Ale najpierw…

Tu przerwał i zarechotał złowieszczo, potrząsając monstrualnym dildem i patrząc na Nathiego, bezwładnie rozciągniętego na podłodze.

- No to najpierw… - zachichotał paskudnie Drobny, ciągnąc Nathiego w stronę łóżka.


CDN

(być może)